Centrum pomocy

Jeśli masz jakiekolwiek pytania zacznij od centrum pomocy

Czat z doradcą

Jeśli chcesz porozmawiać na czacie z obsługą sklepu kliknij tutaj

Telefon do przyjaciela

Jeśli wolisz kontakt telefoniczny zadzwoń klikając tutaj

Rozpocznij zakupy

Jeśli chcesz przejść do sklepu Horse Shoe kliknij tutaj

KONIECZNIE ODWIEDŹ NASZ BLOG

Komentarze –

0

Komentarze –

0

Sesja zdjęciowa z koniem w tle

Jakkolwiek brutalnie by to nie brzmiało, czasem koń potrzebny jest do czegoś innego, niż do samej jazdy. Oczywiście, godziny spędzone w siodle są bezcenne i warte wszystkich inwestowanych w nie pieniędzy. Są jednak sytuacje, kiedy koń ma pełnić inną, bardziej reprezentatywną czy wręcz – artystyczną funkcję. Oto opowieść o jednej z takich sytuacji!

Mowa oczywiście o ślubie! Ceremonia zaślubin i późniejsze wesele to dla wielu osób momenty warte największej celebry – „zastaw się, a postaw się” mówi porzekadło i w czasach wesel kosztujących nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych zdaje się to być wciąż aktualne. Każda Młoda Para chce więc uczynić swoją uroczystość wyjątkową i każdy z jej elementów natchnąć swoją osobowością. Rezerwowana jest więc klimatyczna sala, ceremonia organizowana jest w romantycznym kościółku, zatrudniany jest profesjonalny zespół, stoły uginają się pod sycącymi pysznościami, a całość w stylowych kadrach uwieczni ekipa fotograficzno-filmowa. Gdy zaś ucichnie muzyka i gdy uda się w końcu odespać nocne harce, pozostaje tylko jeden obowiązek – sesja ślubna. I to właśnie tu coraz szersze grono jeźdźców i właścicieli koni decyduje się wykorzystać swojego pupila ze stajni jako wspomagającego modela.

Nie tylko złe pomysły

Fotografia ślubna w Polsce i na świecie przeszła długą drogę. Sztywne portrety w studio, malowane tło z wiejską scenerią, niezręczne uśmiechy i pocałunki – jeszcze w latach 90-tych były to absolutne standardy na ślubnych sesjach. I choć latem nadal bez problemu spotkamy w niemal każdym parku parę nowożeńców próbujących złapać idealny kadr na mostku czy z łabędziem w tle, to coraz więcej Par decyduje się na bardziej unikatowe i bliskie sercu zdjęcia. Artystyczne, naturalne, spontaniczne, niewymuszone. Takie, które wytrzymają próbę czasu.

Rozmowa o sesji powinna zacząć się od pytania „co lubicie?”. Fotograf powinien pokierować Parę w stronę sesji związanej z zainteresowaniami, wspólną historią, pracą, hobby czy aktualną sytuacją życiową, jak np. budowa domu czy przeprowadzka do nowego miasta. My, koniarze, rzecz jasna odpowiadamy zgodnym chórem, że interesujemy się końmi, że jeździmy konno i że koniecznie chcemy mieć konia na zdjęciach! I zanim się obejrzymy to lądujemy w sukni ślubnej czy garniturze w naszej ulubionej stajni i zastanawiamy się jakim cudem nie ubrudzić się błotem!

Co cztery pary nóg to nie dwie…

Sam zamysł jest prosty: fotografujemy się z ukochanym koniem. Realia takiej sesji są już nieco inne i sprowadzają się do serii szczegółów, o które należy zadbać z wyprzedzeniem, kilku rzeczy, jakie trzeba zaplanować i przede wszystkim sporego szczęścia w kwestii pogody. Najlepiej byłoby nie fotografować w pełnym słońcu, bo takie światło jest zwyczajnie niekorzystne i mało plastyczne, ani w wysokich temperaturach, bo wtedy suknia i garnitur zachowują się jak jednoosobowe szklarnie. Niebo nie powinno być całkowicie czyste – chmury dodają mu wyrazu, kilka obłoczków będzie więc jak najbardziej przydatnych.

Koń, ze względu na swe rozmiary i specyfikę ruchu, wbrew pozorom nie jest łatwym obiektem do fotografowania – szczególnie, jeśli towarzyszy mu dwójka ludzi! W normalnej sytuacji, gdy jeździec jest jeden, kadry niejako układają się same. O ile więc Wasz koń to nie tysiąckilogramowy perszeron, przed sesją warto zastanowić się nad potencjalnymi aktywnościami, jakie mogą pojawić się w trakcie sesji. Być może konieczne będzie zorganizowanie trzeciej, obeznanej z końmi osoby, która w razie potrzeby skupi uwagę zwierzęcia na sobie, przytrzyma ogłowie czy lejce lub też zajmie się koniem w chwilach, kiedy nie jest on potrzebny do zdjęć.

Stajnie, lasy, pola

Sesja fotograficzna potrafi trwać od godziny do nawet kilku godzin w zależności od pomysłu i od stylu pracy fotografa. Dłuższe sesje pozwalają na odwiedzenie kilku miejsc i spróbowanie wielu pomysłów, są jednak bardziej męczące zarówno dla nas, jak i dla konia. Krótsza sesja nie oznacza wcale, że musimy uwijać się jak w ukropie, ale wymaga uważniejszego planowania i lepszego przygotowania, jak np. dokładnego ustalenia trasy, którą pokonamy z koniem czy miejsc, które zwiedzimy. Dłuższa sesja będzie jednak wyzwaniem zwłaszcza pod względem naszej wytrzymałości i cierpliwości. Ile w końcu można wdzięczyć się do siebie i przytulać?! Ile romantyzmu człowiek potrafi zmieścić w jednym dniu?!

Zdjęcia widoczne w tej galerii zajęły nam niemal równo dwie godziny. W trakcie sesji odwiedziliśmy stajnię, położone obok niej ogrodzone tereny oraz pobliskie pole – wszystko w promieniu 200 metrów od siebie. Poza fotografem, filmowcem i rzecz jasna Parą Młodą, na planie obecna była jedna osoba odpowiedzialna właśnie za dodatkową pomoc przy „obsłudze” konia i był to strzał w dziesiątkę – wiele ujęć, na których Para nie wchodzi w interakcję z koniem wymagało kogoś, kto przytrzyma go bądź sprawi, że zwierzę spojrzy w określonym kierunku. Czasem pomocny był w tym gadżet widoczny poniżej:

Za plener może nam posłużyć tak naprawdę każde łatwo dostępne miejsce w okolicy stajni. Pola, łąki, lasy, zagajniki, szuwary, plaże, padoki, maneże – wszystkie przestrzenie, w których możemy komfortowo poruszać się z koniem będą się nadawać do zdjęć. Żeby utrzymać różnorodność i dać fotografowi większe pole do kreatywnych kombinacji warto poszukać miejsc różniących się drzewostanem, dominującymi, zabudowaniami. Spędźmy trochę czasu na otwartej przestrzeni, część między drzewami czy zabudowaniami, zajrzyjmy do budynku, schowajmy się w cieniu czy dla odmiany wyjdźmy na słońce. Możemy też „odstać” całą sesję na tle tego samego brzozowego zagajnika – nie dziwmy się jednak, jeśli później zdjęcia będą do siebie łudząco podobne…

Sesyjny savoir-vivre

Jeśli to Wasz pierwszy ślub i to Wasza pierwsza sesja tego typu, możecie zastanawiać się z czym to tak naprawdę zjeść. Nie ma w naszym kraju silnej tradycji fotografowania się przy pomocy zawodowców. Na Zachodzie popularne są sesje rodzinne, rocznicowe, urodzinowe czy z okazji większych świąt – w Polsce w zasadzie tylko ślub jest upamiętniany w ten sposób. Popularyzują się sesje brzuszkowe i dziecięce, np. w konwencji świątecznej, ale nadal jest to temat bardzo okazjonalny. Nic dziwnego więc, że nie wszyscy wiedzą jak się podczas takiej okazji zachować.

 

Fotograf powinien przede wszystkim zadbać o to, byście czuli się zupełnie swobodnie – to Wasza sesja, Wasza pamiątka i to Wy macie ją wspominać jako przyjemną przygodę, a nie drogę przez męki. Naturalna, niezobowiązująca atmosfera zrodzi spontaniczne, ponadczasowe ujęcia. Precyzyjne pozowanie typu „noga wyżej, broda niżej” spowoduje, że na zdjęciach będą widoczni modele, a nie ludzie z krwi i kości. Ustawienie Pary w sprawdzonej, wystudiowanej pozie zabiera zdjęciom naturalność i dodaje im sztywności. Natura nie jest idealna, my tez nie stoimy cały czas na baczność – pozwólmy sobie na odrobinę imperfekcji. O wiele lepiej wspomina się prawdziwe, naturalne momenty – uśmiechy, uściski, drobne czułości. Charakter sesji – bardziej pozowany czy bardziej spontaniczny – warto ustalić zawczasu, żeby nie zaskoczyć się nim podczas samych zdjęć. Jeśli jednak spędziliście sporo czasu wybierając wymarzonego fotografa, zapewne już doskonale wiecie, który styl jest mu bliższy.

Podczas zdjęć, na tyle na ile to możliwe, powinniście skupić się na sobie. Patrzcie sobie w oczy, rozmawiajcie ze sobą, wymieniajcie uściski, czułości, może nawet kilka pocałunków – cokolwiek przyjdzie naturalnie. Pozostawajcie też cały czas w lekkim ruchu – czasem wystarczy przestąpić z nogi na nogę, zrobić mały krok w tę czy inną stronę lub po prostu odwrócić się czy usiąść. Fotograf znajdzie dobry kadr niemal wszędzie, jednak musi mieć co fotografować – jeśli zastygniecie w jednej pozycji z pytaniem „co teraz?!” wypisanym na twarzach, z pewnością będzie mu trudno stworzyć coś wiekopomnego. Bądźcie sobą – tylko dzięki temu nawet po wielu latach będziecie nadal „czuć” te zdjęcia i widzieć w nich siebie, a nie pomysły fotografa.

Where’s the horse?

Jak do tego całego procederu wprowadzić konia? No cóż, tu już macie pole do popisu i puszczenia wyobraźni na prawdziwy popas!

Możliwości jest sporo i zależą od tego, jak swobodnie czujecie się z końmi jako para. Jeśli tylko jedno z Was jeździ, drugie będzie skazane na rolę „pomagiera”, wiecznie stojącego na ziemi i ucinanego w kadrze bądź prowadzącego konia – możecie trzymać się za ręce lub wymieniać intensywne spojrzenia, ale tego typu kadry będą raczej monotematyczne. Jeśli zaś jedno z Was wprost boi się koni to efekt finalny na pewno to pokaże – trudno jest oswoić się z dużym zwierzem na przestrzeni kilkudziesięciu minut, gdzie kontakt z nim jest wymuszony. W takim wypadku warto rozważyć zdjęcia, gdzie żadne z Was nie siedzi na koniu, a Wasze twarze są na tej samej wysokości – np. stojąc na tle zwierzęcia lub pozując z jego rozkosznym pyskiem.

Koń może wystąpić na zdjęciach w najróżniejszej formie. Może być główną postacią, może być elementem tła, może być niedosłowny i pozostawiony gdzieś w domyśle (np. zasugerowany przez obecność siodła czy ogłowia zawieszonego na ścianie za Wami), a może też pojawić się jedynie jako nieostra plama na pierwszym planie czy strzygące ucho w rogu kadru. O te elementy artyzmu zadba już fotograf – dobrze jest jednak wiedzieć przed sesją, że nie każde zdjęcie musi skupiać się na Waszym ulubieńcu.

Koń nie musi też być dominującym elementem całej sesji – może wystąpić np. tylko w połowie, jednej trzeciej, albo nawet w kilku tylko zdjęciach. Głównym tematem sesji jesteście zawsze Wy i łączące Was uczucie. Koń, pies, strój czy akcesoria są zawsze tylko dodatkiem – jakkolwiek pięknym czy ważnym – i nie powinny dominować całokształtu materiału. Wszak to nie koń wstępuje w związek małżeński!

Jeśli zaś oboje jeździcie konno i macie możliwość zorganizowania nie jednego, a dwóch koni – tutaj zaczyna się prawdziwa zabawa. Zdjęcia w ruchu czy wręcz galopie, Wasze kontury na tle zachodzącego słońca, trzymanie za ręce podczas spaceru na koniu, wspólny portret, gdzie oboje jesteście na tej samej wysokości – otwierają się przed Wami zupełnie nowe możliwości. Puście więc wodze fantazji, ale nie puszczajcie prawdziwych wodzy – i niech dzieją się rzeczy piękne!

Na tym nie koniec!

Sesja narzeczeńska czy ślubna to nie jedyne okazje by sfotografować się z koniem czy innym ukochanym zwierzakiem. Sesje portretowe, lifestyle’owe, sportowe czy wręcz po prostu sesje samych zwierząt stają się nad Wisłą coraz popularniejsze. Nadal nie jest to rzecz powszechna, ale chętnych nie brakuje – pomysłów również. Jeśli chcielibyście uwiecznić ważny moment w swoim życiu, relację z ukochanym podopiecznym czy po prostu swoją jeździecką pasję jako taką, jest wielu fotografów, którzy nie tylko stworzą dla Was piękne zdjęcia, ale też pomogą Wam znaleźć unikatowe i bardzo indywidualne pomysły, które nadadzą zdjęciom zupełnie innego wymiaru. Taka pamiątka zostanie z Wami na całe życie i wzbudzi zazdrość niejednego znajomego!

Głównym bohaterem zdjęć w powyższej galerii jest Jarin, zaś autorem fotografii jest Piotr Wojtasiak. Inne jego prace związane z końmi znajdziecie w galerii – https://piotrwojtasiak.pl/konie/ – być może zainspirują Was do stworzenia własnych!

Po dobrze wykonanej pracy warto uwiecznić również całą ekipę!

Piotr

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ciekawe artykuły…

Konna jesień

Konna jesień

Jesienne dni zbliżają się coraz większymi i coraz zimniejszymi krokami. Poranki są rześkie, dni niezbyt gorące, a noce...

0
    0
    Twój koszyk
    Twój koszyk jest pustyPowrót do sklepu